Idealnie jest, gdy możemy wyjechać z rodzina gdzieś dalej, zmienić klimat, podziwiać krajobrazy... Ale, ale te krótkie , weekendowe wyjazdy są też potrzebne. Nawet 3-4 dni wystarczą, aby oderwać się od codzienności i odpocząć.
Tak było już w to lato. W ciągu kilku dni zwiedziliśmy wiele miejsc na Dolnym Śląsku, które od dawna chcieliśmy poznać. Dziś zdjęcia i moja refleksja na temat Bolesławca.
Będąc w Bolesławcu warto zwiedzić średniowieczny rynek i pospacerować przyległymi do niego uliczkami. Za tą żółtą kamieniczką widoczną na zdjęciu mieściła się kiedyś łaźnia miejska. Teraz są tam termy i basen. Miejsce idealne, by skryć się przed upałem.
Od wschodu rynek zamyka kościół NMP i św. Michała.
Tu wart wejść i zobaczyć ołtarz główny.
Z tego miejsca jest najlepszy widok na rynek.
***
To co przyciągnęło mnie tak na prawdę do Bolesławca, to kultowa po dziś dzień ceramika. Poszukiwania rozpoczęłam na Starym Rynku i okazało się, że nie ma w tym miejscu żadnego sklepu.
Dopiero będąc na bolesławieckich termach dowiedziałam się
od miejscowych kuracjuszy ,
gdzie iść, aby sklep z ceramiką znaleźć.
No i znalazłam... i tu dostałam zawrotu głowy. Tyle tego było ... Różne wzory i różne kolory. Obeszłam sklep ze trzy razy - tak trudno było wyjść ;-)
Ekspozycje na stołach:
Ekspozycja na regałach:
Oczywiście wspólną cechą łączącą różne serie
ceramiki bolesławieckiej jest kolor granatowy.
Oczywiście dla siebie też coś wybrałam,
ale o tym w kolejnych postach...
***
Blog to dla mnie pewnego rodzaju archiwum. Miejsce, gdzie segreguję moje wspomnienia, przemyślenia i przechowuję mnóstwo zdjęć moich prac. Dla Was natomiast może byś źródłem inspiracji - także tych podróżniczych. Mam nadzieję, że tak jest, bo przygotuję w to lato jeszcze kilka podobnych postów. Pokażę miejsca, które z jakiegoś powodu mnie zachwyciły lub te, które warto moim zdaniem zwiedzić z rodziną.
Piękne ta ceramika. Chciałabym mieć zwłaszcza taki stołeczek...
OdpowiedzUsuńW sklepie byłam sama. Gdy pokazałam później Markowi zdjęcia, też od razu zwrócił na nie uwagę. Mamy taki w domu, tylko bez tego dekoracyjnego siedziska...
OdpowiedzUsuńHmmm... Może go jakoś przerobię?