Nadal pozostaję pod urokiem Kazimierza i cudeniek, które tam zobaczyłam w zeszłym tygodniu. Na rynku zwiedziłam mnóstwo małych galerii z rękodziełem. Różne różniaste twory, - oj było co podziwiać. Moja Basia kupiła na pamiątkę drewnianego, malowanego kota... Ja na dłużej zatrzymywałam się przy "szmaciankach" , to znaczy uszytych z materiału sowach, kotach oraz girlandach z kwiatów i ptaszków tego typu : Tego uszyłam już dawno i zawiesiłam na działce pod winogronami... A jeśli chodzi o koty - to... pierwsze koty za płoty... Wyciągnęłam maszynę , materiały, guziczki, tasiemki i ... . Pierwszego kota uszyłam dla Basi. Jeszcze cieplutkiego zabrała do szkoły i podbiła serca koleżanek. W szyciu mam teraz kolejnego kota, sowy, serduszka i ptaszki. Uwielbiam takie inspirujące wyjazdy, po których wracam do domu z głową pełną pomysłów i z nową weną do tworzenia. *** Chciałabym pokazać Wam czasopismo, kt...