A jednak zdążyłam... liście wygrabione, warzywniaczek skopany,
szklarnia czyściutka. Dosadziłam trochę tulipanów i hiacyntów.
Mogę spokojnie czekać na przyjście zimy.
Pochowałam już ławki, huśtawkę i wszystko, co mogłoby zniszczyć się
na śniegu i mrozie.
Korzystając jeszcze ze słońca, w ostatnie ciepłe dni wynosiłam poduchy i pledy, żeby "złapały wiatru".
Zebrałam ostatnie owoce w tym sezonie.
Jabłek właściwie w tym roku nie miałam, ale winogrona - i owszem.
Mam w zwyczaju, że część zostawiam na krzakach dla ptaków.
W zimę będą miały co skubnąć... ;)
A jak wasze prace ogrodowe?
Wyrabiacie się?
Komentarze
Prześlij komentarz