Nie czuję kulinarnej sympatii do dyni. Może dlatego, że w dzieciństwie ktoś usilnie próbował nakarmić mnie dynią z mlekiem... A dla mnie to było wtedy o-chy-dne!!! Tak - myślę, że właśnie stąd bierze się ta moja niechęć do dyni, jako do warzywa kulinarnego. Inne mam zdanie, gdy patrzę na nią, jak na element jesiennych dekoracji. Ale o tym za chwilę.
Nigdy nie robiłam zupy z dyni. Tu być może posypią się na mnie pioruny, ale ja nie znam po prost dobrego przepisu. Jeśli macie sprawdzony sposób na dobrą zupę dyniową - piszcie w komentarzach - proszę. Może się przełamię i jeszcze tej jesieni ugotuję. Ostatnio jadłam taki krem dyniowy z kleksem śmietanki na środku i muszę przyznać ze był smaczny. Więc kto wie...
***
Jeśli chodzi o dekoracyjne walory dyni, to muszę przyznać, że trafiają w mój gust. Lubię bardzo sielskie klimaty, a dynie ten styl jesienią podkreślają. Szczególnie te małe, kolorowe, o ciekawych kształtach...
Mogą być uzupełnieniem niejednej kompozycji.
Podoba mi się, jak dbają o wystrój podmiejskie zajazdy, czy karczmy. Wykorzystują dynie, jako główny element ozdobny. Brawo!!! Zatrzymuję się wtedy na dłuższą chwilę i podziwiam...
Komentarze
Prześlij komentarz